Kiedy jesteś 60 + i ostatnie 45 lat swojego życia spędziłeś aktywnie na różnych formach dydaktyki – jako młody instruktor harcerski i przewodnik obozów wędrownych po Bieszczadach, jako organizator studenckiej Wyprawy UJ „Ceylon-80”,
jako biolog w LO i Komendant Hufca i szef największego w Polsce Związku Komunalnego (Wisłok) i trener edukacji ekologicznej jednej z lepszych polskich organizacji pozarządowych działających w strefie edukacji… to potrafisz „ogarnąć” nauczanie zdalne „online”. Zajęcia „Świat śmieci” dla szkolnego koła ekologów. Ścianka ustawiona na biblioteczce. Domowy stół pełen opakowań, a głowa pełną pomysłów, co pokazać i jak opowiedzieć. Odpalasz kompa i logujesz się na „timesie” (Microsoft Teams – komunikator internetowy wspomagający pracę zespołową w pakiecie Office 365). W okienkach buzie dzieci i głosiki „dzień dobry”, które zniekształcone przez mikrofony i głośnik brzmią jak generowane przez AI. A potem jest tylko gorzej i Twoje 60+ staje się mniej elastyczne. Mówisz do nich, a Twoje zagadki, uśmiechy, żarty pozostają bez zwrotnej reakcji. Nie widzisz zdziwienia oczu i uniesienia brwi. Nie dostrzegasz unikalnego gestu triumfu młodego odkrywcy, gdy nożyczkami rozcina kartonik po mleku i palcami dzieli warstwy. Na koniec zamiast pytań i dyskusji, raczej cisza i grzeczne do widzenia. Klasyk powiedziałby „taka szkoła to do du…y”. I nawet dziuple w starych drzewach się nie obrażą.